środa, 28 sierpnia 2013

Wex.


     Kolejne uderzenie i strzał, nie uciekniesz już  przed tą wielką eksplozją. Ludzie nie potrafią pojąc, że nie żyjemy w bajce, bo co byśmy w tedy robili? 

     Każdy kolejny dzień pokazywał jak daleko jesteśmy od tego, do czego dążymy. Nikt z nas nie wiedział, co dalej robić. Mijały dni, a do wojny coraz bliżej. Czas rozpocząć wędrówkę. Nie mogliśmy zostać w domu Don'a, odnaleźli nas.. 
                                                                         * ♠ * ♠ * ♠ *
    Otworzyłam drzwi, ostatni raz spojrzałam na dom. Przeszłam przez próg, obok mnie stanęła Felicita. 
Usiadłam na jej grzbiecie. Zdawałam sobie sprawę, że uciekam od problemów, ale co innego mogłam zrobić? Poradzą sobie lepiej beze mnie. Wiatr rozwiewał me włosy, i znów szeptał słodkie słowa.
Chłód dalej próbuje zawładnąć mym sercem. Zdarzenie z niebieską mgłą, niezmiernie mnie zaciekawiło.
Zebrałam w sobie całą energie, to było niesamowite. Muszę się nauczyć jak to robić, bez pomocy osób drugich. Moja cała moc ukazała się poprzez złość, którą wzbudził we mnie wróg. Wiem, że będę musiała się wyciszyć. Człowiek, który nie potrafi zrozumieć błędów, jakie popełnił  jest asteniczny.
                                                                          * ♠ * ♠ * ♠ *
    Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi. Pewnie Don wyszedł się przejść. Postanowiłam jeszcze poleżeć.
Od zajścia w zamku zaczął o wiele wcześniej wstawać. Prawdę mówiąc nie wiele mi o tej sprawie powiedzieli. Czuje, że coś przede mną ukrywają. Zastanawia mnie to czy stracili do mnie zaufanie.
Oznajmili mi tylko, że wszystko się udało, a brat Wiktorii nie żyje. Usłyszałam głos Don'a z góry. Zaraz czy Don nie wyszedł na spacer? Od razu wstałam z łóżka, spojrzałam na miejsce obok siebie, nie ma jej.
Wybiegłam z domu. Spojrzałam na otaczającą mnie pustynie, w oddali widziałam tylko niebieski punkt, który za chwilę miał zniknąć z zasięgu mego wzroku. Zimny wiatr wpadał do domu, postanowiłam nie czekać.
- Trinity.-Powiedziałam.
Zobaczyłam biegnącą ku mnie stalową klacz. Zawołałam Annę. Gdy wyszła z pomieszczenia o nic nie pytając usiadła na grzbiecie,  Trinity. Zrobiłam to samo  i po chwili ruszyłyśmy za Dream.
                                                                       * ♠ * ♠ * ♠ *
    Felicita zatrzymała się przed starym zniszczonym budynkiem. Kiedyś był to hotel, teraz zostały po nim tylko ruiny. Pamiętam jak przychodziłam tu wraz z rodzicami, oglądaliśmy piękne rośliny znajdujące się w szklarni za hotelem. Spojrzałam na tabliczkę, która wisiała nad rozpadającymi się drzwiami.
                            ''Róża z moich łez, od dziś należy do ciebie''.
 Tego napisu tu kiedyś nie było. Weszłam do środka, na każdej zniszczonej ścianie wisiała tabliczka, każda z inną treścią.,
                            ''Nawet, gdy cie kocham, nie mogę cie dotknąć’’
                                '' Wszystko jest jak słodki SEN, tylko o tobie''
. Podeszłam do jednej z tabliczek i dotknęłam ją.
Znalazłam się w tym samym miejscu trzy dni wcześniej. Nic się nie zmieniło, hotel dalej był ruiną. Spojrzałam się na człowieka przybijającego tabliczki. Zbliżyłam się do niego, nagle coś mnie pociągnęło. Powróciłam do teraźniejszości. Odwróciłam się w stronę intruza, to była Zu.
-Jak mogłaś!-Krzyknęła.
Wiedziałam, że nie jest na mnie zła, po prostu chce zachować pozory.
-Chce iść do zamku Wexa, poproszę go o pomoc w zniszczeniu Wiktorii.-Wyjaśniłam.
-Nie możesz Dream, nie zgodzi się, a potem cie zabije.
-Zgodzi się, bo on tak samo chce zniszczyć Wiktorie.
-Dlaczego nic nie powiedziałaś, poszłabym z tobą.
Widziałam, że się waha. Widziałam, że nie wie czy iść do jego zamku.
-Zu, ty nie jesteś pewna czy iść, a ja tak. Nie chcę, żeby coś się stało.
-Nie waham się, pójdziemy z tobą, możesz na mnie zawsze liczyć.
-I na mnie!-Krzyknęła Anna.
-Dobrze.-Od powiedziałam.
Ruszyłyśmy do zamku Wexa na swych stalowych zwierzęciach.
                                                              * ♠ * ♠ * ♠ *
Nienawidziłem go od początku. Dlaczego Lol mu zaufała? Do tego jeszcze są razem. Przecież to brat Angel.
-To przez ciebie!-Krzyknął Don.
-Prze zemnie? To ty sprowadziłeś na nas to wszystko. Ciebie mogą wyczuć, nas nie.-Odpowiedziałem spokojnie.-Po za tym, dlaczego Lol od ciebie uciekła? W końcu jesteś jej chłopakiem.-Powiedziałem z uśmieszkiem.
-Nie twój interes!-Krzyknął
-Czyżbyś porażał ją tak swą brzydotą, że już nie mogła wytrzymać?- Spytałem.
-Spieprzaj.-Odpowiedział.
Don jest głupi za bardzo się wkurza. Będzie tylko kulą u nogi.
-Idę ich poszukać.-Powiedziałem
-Idę z tobą.
Jak chcesz.
   
Boimy się, bo nie możemy przyjąć do wiadomości tego, co jest na prawdę.

Stałyśmy przed wielkimi wrotami zamku. Nagle otworzyły się. Przed nami stał Wex. Wysoki dobrze zbudowany mężczyzna o kruczo czarnych włosach i niebieskich oczach. Ubrany był w jeansy i białą koszule.
-Dream i Zu.-Powiedział-Jak miło was widzieć, a to, kto?-Spytał.
-To moja podopieczna, Anna.-Odpowiedziała Zu.
-Śliczna dziewczynka, ale szczerze mówiąc zastanawiam się, po co tu przyszłyście.
-Mam dla ciebie propozycje.-Odpowiedziałam.
-Dziwne, ale pozwolę wam wejść.
Zamek miał czarne ściany, a po nich wspinały się turkusowe rośliny. Nic tam nie stało, żadnych stolików krzeseł. Wszędzie było pusto i ciemno. Przed nami otworzyły się drzwi. Moim oczom ukazała się piękna sala. Po czarnych ścianach wspinały się turkusowe rośliny.  Podłoga była ze szkła. Spojrzałam w gorę na suficie były gwiazdy i czarne niebo. Domyśliłam się, że to zasługa czarów. Najbardziej w oczy rzucał się blady księżyc. Dookoła były turkusowe fotele, w stylu wiktoriańskim. Na każdym z nich siedział mieszaniec.
Spojrzałam na Wexa. Zbliżał się do wielkiego złotego tronu.  Owijały go srebrne i czarne rośliny, a ich kwiaty, czyli kryształy właśnie rozkwitły. Słychać było muzykę, leciała Britney Spears - Gimme More.
-Nieźle się urządziłeś.-Powiedziałam.
-Nieprawdaż?-Odpowiedział z uśmiechem -A, więc, o co chodzi?

Może i żyjesz, ale beze mnie jesteś nikim.




                                                       

sobota, 17 sierpnia 2013

Ucieczka

    Biegłam, bo ucieczka to jedyne wyjście. Upadłam, bo niedane było mi uciec. Mój los jest fałszywy, skazany na nie powodzenie. To światło, znaleźli nas, nie uciekniemy. Mogę krzyczeć, ale to i tak nic nie da. Proszę nie zdradź mego sekretu.
    Stał przed nami. Patrzył tymi pustymi oczami pełnymi nienawiści, to wszystko jest sztuczne, ten świat. W głębi pragnę go pocałować, bo może to koniec, ale nie traćmy nadziei. Dalsza ucieczka nic nie da, pierwszy raz tak się bałam, bałam się, że nas rozdzielą, pozostawiając czarną dziurę.  I może to koniec, lecz wiem, że cię znajdę, proszę nie idź. Moje prośby nic nie dadzą, to, co do ciebie czuję już dawno było skazane na niepowodzenie. Pusty różowy świat mi cię zabiera, proszę zostań, to uczucie jest moje.
Myśli w mej głowie jeszcze bardziej mnie przerażały, czy on naprawdę chce nas rozdzielić? Czy to prawda?
Może nic jeszcze nie ma, ale słyszę jego myśli, on tak samo boi się o nas.
-Boje się, że mi cię zabiorą.- Szepnęłam załamanym głosem.
-Nie mogą, będziemy na zawsze obok siebie.-Odpowiedział pewnym głosem, a zarazem czułym.
-Złap mnie za rękę.-Poprosiłam.
Poczułam jego ciepłą dłoń, która zaciskała się na mojej. Nie wytrzymałam pocałowałam go.
To był moment, moment, którego nie zapomnę, poczułam ciepło jego wspaniałych ust. Ta czułość, z jaką mnie całował, to jedyne, co się wtedy liczyło, jedna chwila mego życia, której nie zapomnę. Myślę, że on też.
Odsunęłam się od niego. Gdy spojrzałam w jego oczy, już wszystko wiedziałam, to było nasze ostatnie spotkanie.
                                                  * ♥ * ♥ * ♥ *
Nie dam za wygraną, nie pozwolę.  Ujrzałem pocisk lecący w moją stronę, odskoczyłem w drugą stronę.
Uśmiechnąłem się do nich, zdezorientowani nie wiedzieli, co robić, zabawne jak łatwo można ich zdezorientować. Wyciągnąłem ku im krwawy rewolwer, ostatni raz się uśmiechnąłem, po czym puściłem do nich oczko i pociągnąłem za spust.
                                                       * ♥ * ♥ * ♥ *
Razem z Anną siedziałyśmy na kanapie oglądając jakiś program. Gdy nagle usłyszałam tłuczenie szkła.
Ujrzałam zmiennokształtnego w lustrze. Wstałam z kanapy i spojrzałam na Annę, posiadała broń i nawet nieźle się nią posługiwała.
-Anno, to będzie twój test.-Uśmiechnęłam się do niej.
Od razu wstała i z uśmiechem podbiegła do mnie. Wyciągnęłam swój sztylet, a mała pióro śmierci.
W progu stał zmiennokształtny i patrzył na nas tym swoim nienawistnym wzrokiem. Zaczął biec, chciał mnie pchnąć na ścianę, lecz w miarę  szybko się odsunęłam, zdążył się zatrzymać przed samym murem.
Skoczyłam na niego, wbijając sztylet w jego ramię, kiedy miałam już zeskoczyć na ziemię, złapał mnie za nogę.
Zawisłam w powietrzu, Anna widząc to rzuciła ostre pióro w jego serce. Nagle upadłam na podłogę, przybysz osunął się po ścianie, po chwili leżał  już na zimnych płytkach.
-Wspaniale Anno.-Pochwaliłam podopieczną.
Ona odpowiedziała mi ciepłym uśmiechem.
                                                                   * ♥ * ♥ * ♥ *
Don patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem, byliśmy ukryci, wróg widział tylko jego, czyli chce się poświęcić. Próbowałam coś powiedzieć, lecz zatkał mi usta. Zajrzałam głęboko w jego myśli.
Przepraszam.- Usłyszałam,- Zostań tu proszę i się nie ruszaj, przepraszam.- Ostatnie słowo usłyszałam jak by z zdwojoną siłą, słowa krążyły po mej głowie. Spojrzałam na niego, moje oczy zaczęły świecić się na niebiesko, niebieska mgła przesłaniała moje oczy. Moje serce rodziło w sobie złość, nie pozwolę by to się tak skończyło. Podeszłam do mego towarzysza, na jego twarzy malowało się zdziwienie. Odwróciłam się w stronę wroga. Wystawiłam rękę do przodu i zmieniłam ją w Rexi, mierzyłam w brzuch przeciwnika po ciągnęłam za spust. Ludzie zapalili światła,  żołnierze Wiktorii, wybiegli z zamku mierząc w nas pistoletami.
Niebieska mgła zamazała cały obraz, dzięki temu idealnie wiedziałam gdzie wszyscy się znajdują. Serce zabiło mi mocniej, Don, oni chcą go zabić.
-Nie strzelaj, bo inaczej już go nie zobaczysz- To był Pit.
-Nie nastraszysz mnie-Prychnęłam.
-Czyżby przysunął lufę pistoletu do głowy Don'a.
-Dream, zostaw mnie, uciekaj-Usłyszałam głos swego towarzysza.
Strzał, to nie możliwe.
                                                  * ♥ * ♥ * ♥ *
Wyskoczyłem przez okno, rozległ się alarm. Podwładni Wiktorii wybiegli przed zamek. O co chodzi?
Zbliżyłem się do obiektu zainteresowania. To była Lol i Don. Jej oczy świeciły się na niebiesko, a Wilkołak był trzymany przez Pita. Trzeba im pomóc. Wystawiłem rękę w kierunku brata Wiktorii w niej trzymałem rewolwer, pociągnąłem za spust.
                                                    * ♥ * ♥ * ♥ *
Otworzyłam oczy, niebieska mgła opadła, tak jakby wszystko w jednej chwili się zawaliło. Spojrzałam na Dona, on żył, a ten strzał? W pewnym momencie ujrzałam Alexa, to on strzelał i postrzelił Pita.
Nagle z zamku wybiegła Wiktoria. Była przestraszona, podbiegła do swojego brata.
-Zapłacisz mi za to-Powiedziała do Alexa przez zaciśnięte zęby.
-Ja tylko pozbyłem się śmieci-Powiedział z uśmieszkiem.
Wiktoria wyjęła swą różdżkę i wyciągnęła ją w kierunku Alex'a. Nie mogłam tego wytrzymać jak ona może mi tak psuć życie, wszystko się we mnie skumulowało. Niebieska mgła powróciła, wyciągnęłam Rexi w kierunku przeciwników i zaczęłam strzelać. Niebieskie kule trafiały w wrogów.  Wiktoria rzucała zaklęciami, lecz ja robiłam uniki. Nagle wszystko stało się niebieskie, staliśmy pośród niebieskiej mgły. To była moja energia, wszyscy się uspokoili. Spojrzałam na żołnierzy, ci, którzy pozostali wrócili do zamku, a Wiktoria płakała. Spojrzałam na swoich przyjaciół, kiwnęłam  znacząco w ich stronę. Przeszliśmy przez bramę tak jakby jej nie było. Niebieska mgła cały czas mi towarzyszyła.



Alex

    Możesz być pewny swej wielkości, lecz nigdy nie będziesz lepszy.
        * ♣ * ♣ * ♣ *
    Powoli zbliżał się do sali planów, już się zorientowali, że ich niema.  Wątpił w to, że tak łatwo dadzą im odejść. Czas się sprzeciwić, więc taki będzie mój los-pomyślał. Uśmiechnął się lekko i otworzył drzwi. Zaczynamy zabawę.
* ♣ * ♣ * ♣ *
Czemu los stawia nas w tak trudnych sytuacjach? Czy życie nie jest wystarczająco trudne?
Usłyszałam strzał, już nie myślałam. Biegnij! Kiedy znalazłam się w salonie wszystko było dobrze? Anna i Zu siedziały na kanapie i o czymś zawzięcie dyskutowały z Donem.
-Dream, coś się stało?-Spytała wampirzyca.
-Nie wiem.-Odpowiedziałam.
Co to było? Może to Alex. Tak, strzał z krwawego rewolweru. Czyli, że już wiedzą. Czuję jego energię, jest niska, przegrywa. Nie mogę go tak zostawić.
-Alex jest atakowany, już wiedzą, że was niema.-Oznajmiłam.
-Trzeba mu pomóc.- Powiedziała Anna.
-Wy w niczym nie pomożecie, was szukają, pójdę sama.
-Idę z tobą.- Usłyszałam głos Dona.
-Dobrze.-Odpowiedziałam.
* ♣ * ♣ * ♣ *
Weszłam do wielkiego pokoju, wygląd nic nie znaczył, ważniejsza była broń, która znajdowała  się w całej sali.
-Nieźle się urządziłeś.-Zagadnęłam.
-Prawda?-Odpowiedział z uśmiechem.
-Ale mi nic z tego nie jest potrzebne.-Uśmiechnęłam się do niego.
-Za to mi tak. – Odpowiedział.
                                 * ♣ * ♣ * ♣ *
Rzeczy, których nie mogę pokazać nikomu zalewają mój umysł
Zaginęłam w świecie, gdzie nawet błędy nie istnieją
To jest fenomenalny ‚świat’ gdzie tylko widoczne rzeczy istnieją 
I zostało to rozmyte w niewiarygodnym stopniu, ·Więc czy mogę go narażać na to, co jest?
W świecie, które jest zbyt piękne, z jakiegoś powodu nie mogę zobaczyć światła
I moje pęknięte serce jest nieskończonym tego odbiciem
Skryte i ograniczone
Teraz nawet rzeczy widzialne są fałszywie pokazane
One są przeciwieństwem prawdy
Wszystko wydaje się być normalne teraz, prawda?
Upośledzony plastikowy, normalny świat
Jest nieskończonym odbiciem świata, który jest zbyt obojętny
To miejsce jest złudzeniem postaci: każda osoba i rzecz jest odrębna
I wszystkie te barwy są w odcieniu prawdy, w środku hologramu
Sekret wydany pośmiertnie dla Ciebie w fałszywym plastikowym świecie
Wszyscy zauważyliśmy, że jeśli obnażymy wszystko, Wspomnienia rozpędzą się w oddaleniu od teraźniejszości
Rzeczy, których nie mogę pokazać nikomu zalewają mój umysł
To nie jest wystarczające dla mnie, to nie moje miejsce.
* ♣ * ♣ * ♣ *
Wielka czarna brama, jak kraty w więzieniu. Więzienie, to właśnie jest  królestwo Wiktorii.
-Zamknij oczy.-Powiedział Don.
Posłusznie je zamknęłam. Przez te 10 lat, nauczyłam się by nie pytać w nie odpowiednich momentach. Kiedy otworzyłam oczy bramy nie było.
-Choć.- Powiedział mój towarzysz.
Posłusznie za nim ruszyłam. Kiedy znaleźliśmy się na terenie Wiktorii, spojrzałam na Dona, nasze spojrzenia się spotkały, speszona odwróciłam wzrok.
-To iluzja.-Oznajmił-Gdy coś widzimy, nasz mózg bierze to za coś prawdziwego i wtedy to naprawdę jest prawdziwe. Spójrz na to tak, usłyszysz coś od przyjaciół, nie wiesz czy to prawda, więc żądasz faktów. Chcesz to zobaczyć na własne oczy, bo tylko w tedy uwierzysz. My ludzie potrzebujemy faktów by w coś uwierzyć, a jakby nagle zabrakło nam wzroku? Co byśmy zrobili? Są dwie opcje 1 Wierzylibyśmy komuś na słowo, nie ważne, komu, przecież i tak nie moglibyśmy nic zobaczyć. 2 Niknęlibyśmy w kłamstwach, nie wierzylibyśmy w żadne słowo, nawet najlepszego przyjaciela, skończylibyśmy siedząc w domach czekając na kolejne niczym niepoparte słowa. Kiedy coś widzimy zaczynamy w to wierzyć i to zaczyna być prawdą.
Zaskoczyła mnie ta nagła fala inteligencji u Dona. To nie zwykły dzień, trzeba to zapamiętać.  Zdążyliśmy już obmyślić plan przejęcia Alex’a.   Mój przyjaciel podarował mi kiedyś mapę tajnych przejść do zamku, to właśnie nam pomogło.  Wybraliśmy drogę prowadzącą przez lochy.   Ruszyliśmy ku przejściu, nie wiedzieliśmy gdzie dokładnie się znajduje, mogliśmy polegać tylko na mapie.
Patrz.-Krzyknęłam.
To było jak jedna sekunda, strach, a potem ból, niczym orzeźwienie.
Próbuje uciec z domu pełnego luster, nie potrafię już patrzeć na swoje kłamstwa.
Pokrywam swe usta trucizną by znów móc cię pocałować.
Żyjemy w świecie pełnym zdzierstwa, płynącym w morzu łez.
Jedyne, co teraz możesz zobaczyć to zarys mego serca.
Moja wyobraźnia dawno wyblakła, pozostawiając tylko zarys postaci. Marzenia rozpłynęły się po śmierci nadziei, lecz wiem, że znów się odrodzą.

Ogień

                    Kiedy światła gasną, nie wiedzą co usłyszeli
Zapal zapałkę, szalej, dając miłość światu
                                              * ♠ * ♠ * ♠ *
    Lwica stanęła przede mną i ukłoniła się lekko. Uśmiechnęłam się do niej i pogłaskałam ją po stalowym grzbiecie.
Tęskniłam za tobą.-Powiedziała.- Prawie mnie znaleźli, lecz w odpowiedniej chwili uciekłam.- Oczywiście wypełniłam zadanie.- Wytłumaczyła.
-To dobrze-Odpowiedziałam.
Felicita była przyzwyczajona, że nie okazuje uczuć. Nie chowała do mnie urazy kiedy nie okazywałam jej serca.
-Musimy się schować, znam pewne miejsce.-Oznajmiłam.
                                        * ♠ * ♠ *♠*
    Wiatr rozwiewał me włosy. Słyszałam jego słowa, jego kołysankę, którą śpiewał nieznanym.Była zimna, a zarazem ciepła. Czułam jak jego słowa mnie wyciszają. Na pamiątkę owinął mnie swym szalem zimna, bym nigdy nie zapomniała jego słów.
Ruszyłyśmy ku wielkiej górze zwanej End. Mieszkał tam Don, jest bratem Angel, ale tylko jemu mogę zaufać. Byłam nim zauroczona, lecz tylko zauroczona nic więcej. Próbowałam chować swoje uczucia, żeby tego nie zobaczył i dobrze mi to wychodzi. Weszłyśmy do domu.
-Dream.-Usłyszałam głos Don’a.
-Witaj Don.-Odpowiedziałam.- To jest Zu, a to Anna, chciała bym żebyś nas przenocował.-Wyjaśniłam.
-Ależ oczywiście moja droga, jestem Don, miło was poznać.-Zwrócił się do dziewczyn.
Don jest miły, ale bez przesady, potrafi dogryźć. Razem z dziewczynami weszłam do salonu. Don usiadł na fotelu i wskazał miejsce na kanapie, dając nam do zrozumienia, że prosi nas abyśmy usiadły. Kanapa była cała czarna z szklanymi nogami, przed nami stał stolik ze szkła, a na nim  jakiś papier, nie zdążyłam się przyjrzeć, bo Don zabrał mi go z przed nosa.
-Co to?-Spytałam.
-Jakiś papier, nie wiem co on tu robi.-Odpowiedział nie pewnie.
Postanowiłam, że sprawdzę co to jest, ale później. Dom na zewnątrz wydawał się ruiną, ale w  środku wyglądał przyzwoicie. Ściany były czarne, w niektórych miejscach były srebrne koła, myślę, że mają one przypominać księżyc. Telewizor był plazmowy 60 cali, stał na srebrnej półce. Na suficie wisiał kryształowy żyrandol, w którym odbijały się promienie słońca, które bezczelnie przedzierały  się przez zasłony. Na przeciwko kanapy stały dwa czarne fotele i tak samo jak kanapa obite były w skórę. Na ścianach wisiały szafki, stały na nich przeróżne książki (których na pewno nie czytał, ale kiedyś zdradził mi, że chce być uważany za inteligentnego). W rogu stała gitara elektryczna, a obok niej wzmacniacz. Podłogę pokrywała biała miękka wykładzina, chyba jedyna jasna rzecz w tym domu. 
-Może chcecie coś do jedzenia?-Spytał.
-Mam ręce Don, sama sobie zrobię kanapkę.-Odpowiedziałam, patrząc na niego z politowaniem.
-No dobrze, droga wolna.-Oznajmił z uśmieszkiem.
Wstałam z kanapy i ruszyłam w kierunku kuchni. Kiedy byłam już w pomieszczeniu spojrzałam na lodówkę. Szybko niczym wygłodniała lwica podbiegłam do lodówki, chyba odezwało się we mnie moje wewnętrzne zwierzę. Kiedy otworzyłam schładzarkę ujrzałam wielkie zapasy jedzenia. Wyjęłam z niej wędlinę, ser, sałatę, pomidora i masło, z chlebaka wzięłam chleb.
-Wiem, że ci się podobam.- Usłyszałam głos Dona. Kiedy się od wróciłam zobaczyłam jego głupi uśmieszek. 
-Chyba w twoich snach.-Powiedziałam.  
O borze, jak ty mi się cholernie podobasz.
-A co ci się we mnie nie podoba?-Spytał.
-Nie jesteś z byt przystojny.
Nie ty jesteś cholernie przystojny.
-Nie zbyt umięśniony.
Masz piękną klatę i mięśnie.
- Do tego za grosz inteligencji.
Z tym mogę się zgodzić, ale i tak jesteś wspaniały.
-Twój humor jest nie normalny.
Jak ja kocham jak ty się uśmiechasz.
Mam tak jeszcze wymieniać?-Spytałam.
O tak chciała bym.
-Nie, nie trzeba.-Odpowiedział i uśmiechnął się słodko.
Przestań, bo zaraz się rozpłynę.
Włożyłam kanapkę na talerzyk i usiadłam przy stolę, spojrzałam tylko na Don’a który ruszył w stronę salonu.
* ♠ * ♠ * ♠ *
Słońce pali z nienawiścią, każe nam się chować przed swym blaskiem, by pokazać swą wielkość. Pozostawia w nas znaki, próbujemy się z nimi jednoczyć, lecz nie potrafimy, bo działają one na naszą nie korzyść.

Niebo

    Wiatr powoli dotykał moją twarz. Spojrzałam w górę, na czarnym niebie widniały złote gwiazdy.  Nagle pojawiła się czarna dziura, zabrała je wszystkie, a czarne niebo zostało same. Nadeszły szare chmury, opatuliły niebo i pozwoliły mu się wypłakać. Przyszło słońce, niebo zaczęło jaśnieć, znów zagościł uśmiech, bo wiedział, że gdy słońce pójdzie spać, znów zobaczy swe gwiazdy.
* * *
     Siedziałam na dachu i patrzyłam w niebo. Czemu nie może być tak jak chcę, gdy zobaczyłam Zu i Alex’a od razu przypomniały mi  się stare czasy. Wtedy było tak pięknie, niczym się nie przejmowaliśmy, żyliśmy beztroskim życiem. Zu i Alex nie należeli do jakiś bractw.   Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Siedzieliśmy w tedy u mnie w pokoju, śmiejąc się z żartów Alex’a, gdy nagle weszła Wiktoria.  Uśmiechała się do nas sztucznie, od razu wiedzieliśmy, że coś  chce. Zaprosiła do swojego gabinetu Zu i Alex’a. Siedzieli tam chyba z 2 godziny. Kiedy przyszli byli strasznie w kurzeni. Powiedzieli, że Wiktoria kazała im przyłączyć się do jakiegoś bractwa. Zu wybrała Bractwo Gwiazd, a Alex Bractwo Księżyca. Dowiedziałam się, że będą musieli robić to co im każą. Mnie też chcieli w to wciągnąć, ale ja w odpowiedniej chwili odeszłam.
-Znowu siedzisz na dachu?- Usłyszałam głos Zu.
-Nie widać?- Spytałam.
-Co cię gryzie?- Cały czas się na mnie patrzyła, tak jak by chciała coś wyczytać.
-Dlaczego się zgodziłaś? – Rzuciłam prosto z mostu.
- Musiałam to zrobić Dream.
-Nic nie musiałaś.- Warknęłam.
-Właśnie, że tak, powiedzieli, że jak tego nie zrobię zabiją Annę! -Krzyknęła.
Anna to podopieczna Zu. Są jak siostry.
-Oni nie mogą ci grozić Zu.
-Ale co ja mam zrobić?- Spytała, widziałam w jej oczach smutek.
-Choć zemną i zabierz Annę.
-Nie wiem.
-Zu, to będzie dla niej lepsze.
-No dobrze, ale jak to zrobimy?
* * *
 Kiedy tylko zeszłam z Zu z dachu, od razu poszłam powiedzieć o naszym planie Alex’owi. Nie był zdziwiony, bo wiedział, że to kiedyś nastąpi, postanowił, że nam pomorze. Równo o północy podbiegłam do wrót zamku, czekałam na Zu, która za chwilę miała wyskoczyć z okna razem z Anną. Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi balkonowych, stała w nich moja przyjaciółka ze swoją podopieczną.  Wampirzyca wraz z dzieckiem na rękach zeskoczyła z balkonu, kiedy znalazły się na ziemi postawiła małą na chodniku. Ruszyłyśmy w stronę bramy, nie bałyśmy się, że ktoś nas zobaczy, rzuciłam na nas zaklęcie niewidzialności. Zwinnie przeskoczyłyśmy przez bramę i znalazłyśmy się na asfalcie.
-Nigdy wcześniej go tu nie było.-Powiedziałam zdziwiona.
-Wiktoria mówiła nam, że coś może znajdować się za bramą, ale nie myślałam, że to jakaś droga.-Oznajmiła.
-To nie byle jaka droga, jest ona przeznaczona dla Beiersderów.
-Co to?-Spytała mnie Anna.
-To szybkie mechaniczne zwierzęta-.Powiedziałam- Każdy człowiek zostaje wybrany przez maszynę, w tedy staje się ona tylko jego.- Wytłumaczyłam jej.
-A jaka ciebie wybrała?-Spytała.
-Mnie wybrała lwica.-Odpowiedziałam.
       Pamiętam ten piękny dzień, miałam w tedy 9lat, rodzice zabrali mnie do jakiegoś zamku, powiedzieli mi, że to królestwo i w nim poznam swoje wewnętrzne zwierzę. Stanęłam obok wielkiego budynku. Rodzice kazali mi skupić całą swoją siłę na budowli. Poczułam w tedy jak cała moja moc przechodzi na ten dom. Nagle drzwi się otworzyły, a przede mną stała metalowa lwica. Uśmiechała się do mnie i wtedy usłyszałam jej głos. Mówiła żebym się nie bała, bo jest moim wewnętrznym zwierzęciem. Od tamtego czasu spędzałam z nią każdą sekundę swego życia i jestem pewna, że zaraz ją zobaczę. W pewnej chwili moim oczom ukazało się pędzące ku mnie metalowe zwierzę. To była ona, moja Felicita moje wewnętrzne zwierzę. 

Misja

    Nastała ciemność, weszłam do wielkiej ciężarówki. Usiadłam na wyznaczonym miejscu i wsłuchałam się w warkot silnika. Próbowałam zebrać swoją całą energie, by rexi miała ułatwione zadanie.
    Po paru godzinach drogi  silnik zgasł, drzwi  samochodu otworzyły się, przez co zimny wiatr powoli wpadał do ciężarówki.
Wyszłam z samochodu. Najśmieszniejsze było to, że tylko ja miałam stawić czoło gangowi liczącemu 20 wilkołaków.
 Doszłam do wielkiej bramy. Wspięłam się na nią, a kiedy już byłam na górze zeskoczyłam na drugą stronę. Powoli zbliżałam się do stalowego budynku. Usiadłam na murawie w pozycji lotosu i skupiłam się na drzwiach. Poczułam jak moje ciało się unosi, a gdy otworzyłam oczy byłam już w środku metalowego budynku. Cicho przechodziłam przez korytarze, w pewnym momencie usłyszałam krzyk, to była Zu. Ostrożnie zbliżyłam się do sali i zobaczyłam ją, siedziała na krześle związana sznurami. Na pewno były skropione łzami wróżki. Łzy wróżki to wspaniała broń przeciwko wampirom. Wróżki są osobami o tak czystej duszy, że nie wolno jej skrzywdzić. Kiedy wróżka płacze znaczy, że jej dusza została zniszczona. Cały jej ból zamienia się w łzy. Jednak działają one tylko na wampiry. Obok Zu stała Angel, nienawidziłam jej, była bez duszna. Znałam ją od małego. Zawsze łaziła za Wex'em. Myślę, że go kochała. Pootanowiłam nie zwlekać i bez skrupułów wyszłam z ukrycia.
-Witaj Angel. - powiedziałam.
-O, Dream jak miło cię widzieć. - Uśmiechnęła się do mnie.
Widziałam spojrzenie Zu, pełne szczęścia. Nie wiedziałam czy dlatego, że wiedziała, że zostanie uwolniona, czy dlatego, że mnie widzi.
-Co masz do Zu?-Spytałam.
-Do Zu? Nie, przecież ona jest taka słodka, chciałam tylko cię zobaczyć.
-Mnie?- Spytałam z niedowierzaniem.
-Tak, tęskniłam.
-Przykro mi, ale ja za tobą nie. - Odpowiedziałam z drwiącym uśmieszkiem.
-Dlaczego?- Spytała ze smutkiem.
-Bo odraża mnie odór kundli. -Odpowiedziałam.
 Nagle rzuciła się na mnie, odsunęłam się przez co uniknęłam upadku.
 Kiedy wstała spojrzała się na mnie, po czym stanęła przy ścianie i kiwnęła głową do swoich kundli. Jeden z nich podbiegł do mnie próbując mnie uderzyć, lecz uchyliłam się przed ciosem. Kopnęłam go w brzuch, przeleciał przez całą salę i uderzył w ścianę.
Wili przyglądały mi się, ich oczy błysnęły na srebrno, każdy z nich po kolei zaczął zmieniać się w wilkołaka. Odsłonili swoje ostre jak brzytwa kły. Wyciągnęłam ku nim dłoń i po chwili zmieniłam ją w rexi. Spojrzałam na Angel, patrzyła na mnie nie dowierzając.
-Nie zrobisz tego.- powiedziała.
-To się zdziwisz.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
-Zaczynamy rexi.- Powiedziałam.
Z mojej broni zaczęły wydobywać się kule światła, uderzałam nimi w wilki.
Usłyszałam zduszony krzyk dziewczyny.  Kiedy oczyściłam sobie drogę, podbiegłam do Zu i  odwiązałam ją.
-Dzięki.- powiedziała z uśmiechem.
-Zaczynamy-Odpowiedziałam.
Otoczyła nas fala wilków, przysunęłyśmy się do siebie plecami i zaczęłyśmy atakować, ja swoją rexi, a Zu sztyletami ciemności.
 Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła, to był Alex. Podbiegł do nas z uśmiechem.
-Zaczęłyście zabawę be ze mnie?- Spytał smutny.
-Nie gadaj tylko pomóż! - Krzyknęła Zu.
Wyją swój krwawy rewolwer i zaczął strzelać. Radziliśmy sobie świetnie, tęskniłam za tym.Spojrzałam na Angel patrzyła na nas. Widziałam w jej oczach smutek i nienawiść, kochałam ten widok, potem uciekła.

Nowe życie

    Leżałam przy wielkiej fontannie, jeżeli jeszcze tak można ją nazwać.   Kiedyś była cała ze złota, mieszkańcy Nicości przychodzili i wrzucali do niej marzenia. Proces odbywał się szybko, ludzie zbierali się o ustalonej godzinie, siadali przy fontannie  i marzyli. Jedynie te marzenia, które są z głębi serca spełnia fontanna. 
    Pamiętam gdy mając zaledwie 9 lat, przyszłam pod fontannę i marzyłam. Chciałam aby Wex został u nas w domu na zawsze, bo mimo wszystko kochałam go jak brata, tak przynajmniej myślałam. Jednak Wex odszedł, musiał przejąć tron. Wtedy zrozumiałam, że tak naprawdę nie chciałam by został, prawdę mówiąc chciałam żeby odszedł i nie wracał. Moi rodzice mówili tylko o nim, choć nie był ich synem. Ja zostałam zepchnięta na drugi plan, tłumaczyli mi to tym, że on niema rodziców i trzeba otaczać go większą miłością niż mnie. Nic im to nie dało, Wex i tak przyszedł i ich zabił, choć tak go kochali.
-Dream?-Usłyszałam głos zza fontanny.
-Wiki.-Odpowiedziałam.
-Dream, jak ja cię dawno nie widziałam- Mówiła to z udawaną miłością, a myślała, że o tym nie wiem.
-Znudziło ci się nowe miasto? Przecież tak je kochałaś. - Uśmiechnęłam się drwiąco.
-Dalej je kocham, ale przyszłam szukać ciebie.
-Mnie, a po co?
-Potrzebujemy cię Dream, jesteś naszą ostatnią nadzieją.
-Znajdźcie sobie inną nadzieję, bo ja się stąd się nie ruszam.
-Czyli nie wiesz co się stało z Zu?-Mina od razu mi zrzedła.
-Jak to z Zu?
-Przetrzymują ją, chcą okupu Dream, tylko ty możesz ją uratować.-Patrzyła na mnie ze smutkiem, lecz wiedziałam, że w środku się uśmiecha.
-Gdzie ją przetrzymują?
-W Golden Blood.
Golden Blood to stalowy budynek, mało kto potrafi się do niego dostać. Kiedyś przetrzymywano  w nim wampiry które złamały prawo. Teraz budynek zajmuje Blood Wars. Blood Wars to gang który prowadzi Angel. Mimo słodkiego imienia Angel jest chciwa i okrutna, ale i opiekuńcza, dba o swoich ludzi. Wszyscy są wilkołakami.
-Idziemy-Postanowiłam.
-Zaczekaj, najpierw choć do Nowego Miasta, tam obmyślimy plan przejęcia jej.
-Dobrze, ale  uratuje Zu i już więcej mnie nie zobaczycie.
-Oczywiście. -Odpowiedziała, lecz i tak wiedziałam, że będzie mnie błagać abym została.
                                                                            ***
    Stanęłam przed ogromnymi drzwiami ze złota. Mieszkańcom ledwo starcza na życie, a ona zafundowała sobie drzwi ze złota. 
Weszłyśmy na wielki srebrny chodnik, dookoła były czerwone róże. Tak, Wiktoria i jej róże, kochała je jak swoje dzieci, kiedyś powiedziała mi, że chciała by mieszkać w płatkach róż, cokolwiek  to znaczyło. Uważam, że jest na swój sposób mądra, ale psychiczna o wiele bardziej. Jej Nowe Miasto było całe kolorowe, mnóstwo kiatów, wielka tęcza nad zamkiem, srebrny chodnik w którym odbijały się promienie słońca. Zamek był ogromny, ale bardziej kameralny. Zbudowany był z kamienia, nie powiem podobało mi się to, tyle, że to akurat wymyślił Alex. Alex, właśnie co z Alex’em?
- Gdzie jest Alex?- Spytałam.
-Zaraz się dowiesz- Powiedziała z uśmiechem
.Prawdę mówiąc Nowe Miasto nie było złe, ale fałszywe. To piękno, ta słodycz, to wszystko było udawane. Tak naprawdę ludzie się bali, bali się wojny, bo wiedzieli, że ją przegrają. Przed nami stanął Pitt, brat Wiktorii.
- O, Dream witaj. - Powiedział.
-Idę do Alexa- Opowiedziałam.
-Jest w sali planów, słońce! - Krzyknęła za mną Wiktoria.
Naprawdę miałam ochotę pokazać mu środkowy palec, ale się powstrzymałam. Nienawidziłam go, to on oznajmił mi, że byłam tu tylko bronią, niczym więcej. Zepsuł mi mój świat. Weszłam przez wielkie drzwi do zamku. Moim oczom ukazał się długi korytarz. Korytarz był czerwony w białe zdobienia. W oknach znajdowały się białe firanki. Na ścianach widniały obrazy władców. Co kila metrów na suficie wisiał kryształowy żyrandol. Na stolikach leżały wazony z kwiatami, a moi oczom co chwile ukazywały się drzwi do różnych sal.  Trochę to zajęło zanim doszłam do sali planów. Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam Alexa, miał podkrążone oczy, a na mój widok od razu się rozbudził.
-Lola, jesteś!-Krzyknął
.-Alex, dawno cię nie widziałam!- Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
Podszedł do mnie i mnie uścisnął, brakowało mi tego, tego ciepła.
-Alex.- oprzytomniał i mnie puścił.
-Tak?- Spytał
-Jaki mamy plan?