sobota, 17 sierpnia 2013

Ogień

                    Kiedy światła gasną, nie wiedzą co usłyszeli
Zapal zapałkę, szalej, dając miłość światu
                                              * ♠ * ♠ * ♠ *
    Lwica stanęła przede mną i ukłoniła się lekko. Uśmiechnęłam się do niej i pogłaskałam ją po stalowym grzbiecie.
Tęskniłam za tobą.-Powiedziała.- Prawie mnie znaleźli, lecz w odpowiedniej chwili uciekłam.- Oczywiście wypełniłam zadanie.- Wytłumaczyła.
-To dobrze-Odpowiedziałam.
Felicita była przyzwyczajona, że nie okazuje uczuć. Nie chowała do mnie urazy kiedy nie okazywałam jej serca.
-Musimy się schować, znam pewne miejsce.-Oznajmiłam.
                                        * ♠ * ♠ *♠*
    Wiatr rozwiewał me włosy. Słyszałam jego słowa, jego kołysankę, którą śpiewał nieznanym.Była zimna, a zarazem ciepła. Czułam jak jego słowa mnie wyciszają. Na pamiątkę owinął mnie swym szalem zimna, bym nigdy nie zapomniała jego słów.
Ruszyłyśmy ku wielkiej górze zwanej End. Mieszkał tam Don, jest bratem Angel, ale tylko jemu mogę zaufać. Byłam nim zauroczona, lecz tylko zauroczona nic więcej. Próbowałam chować swoje uczucia, żeby tego nie zobaczył i dobrze mi to wychodzi. Weszłyśmy do domu.
-Dream.-Usłyszałam głos Don’a.
-Witaj Don.-Odpowiedziałam.- To jest Zu, a to Anna, chciała bym żebyś nas przenocował.-Wyjaśniłam.
-Ależ oczywiście moja droga, jestem Don, miło was poznać.-Zwrócił się do dziewczyn.
Don jest miły, ale bez przesady, potrafi dogryźć. Razem z dziewczynami weszłam do salonu. Don usiadł na fotelu i wskazał miejsce na kanapie, dając nam do zrozumienia, że prosi nas abyśmy usiadły. Kanapa była cała czarna z szklanymi nogami, przed nami stał stolik ze szkła, a na nim  jakiś papier, nie zdążyłam się przyjrzeć, bo Don zabrał mi go z przed nosa.
-Co to?-Spytałam.
-Jakiś papier, nie wiem co on tu robi.-Odpowiedział nie pewnie.
Postanowiłam, że sprawdzę co to jest, ale później. Dom na zewnątrz wydawał się ruiną, ale w  środku wyglądał przyzwoicie. Ściany były czarne, w niektórych miejscach były srebrne koła, myślę, że mają one przypominać księżyc. Telewizor był plazmowy 60 cali, stał na srebrnej półce. Na suficie wisiał kryształowy żyrandol, w którym odbijały się promienie słońca, które bezczelnie przedzierały  się przez zasłony. Na przeciwko kanapy stały dwa czarne fotele i tak samo jak kanapa obite były w skórę. Na ścianach wisiały szafki, stały na nich przeróżne książki (których na pewno nie czytał, ale kiedyś zdradził mi, że chce być uważany za inteligentnego). W rogu stała gitara elektryczna, a obok niej wzmacniacz. Podłogę pokrywała biała miękka wykładzina, chyba jedyna jasna rzecz w tym domu. 
-Może chcecie coś do jedzenia?-Spytał.
-Mam ręce Don, sama sobie zrobię kanapkę.-Odpowiedziałam, patrząc na niego z politowaniem.
-No dobrze, droga wolna.-Oznajmił z uśmieszkiem.
Wstałam z kanapy i ruszyłam w kierunku kuchni. Kiedy byłam już w pomieszczeniu spojrzałam na lodówkę. Szybko niczym wygłodniała lwica podbiegłam do lodówki, chyba odezwało się we mnie moje wewnętrzne zwierzę. Kiedy otworzyłam schładzarkę ujrzałam wielkie zapasy jedzenia. Wyjęłam z niej wędlinę, ser, sałatę, pomidora i masło, z chlebaka wzięłam chleb.
-Wiem, że ci się podobam.- Usłyszałam głos Dona. Kiedy się od wróciłam zobaczyłam jego głupi uśmieszek. 
-Chyba w twoich snach.-Powiedziałam.  
O borze, jak ty mi się cholernie podobasz.
-A co ci się we mnie nie podoba?-Spytał.
-Nie jesteś z byt przystojny.
Nie ty jesteś cholernie przystojny.
-Nie zbyt umięśniony.
Masz piękną klatę i mięśnie.
- Do tego za grosz inteligencji.
Z tym mogę się zgodzić, ale i tak jesteś wspaniały.
-Twój humor jest nie normalny.
Jak ja kocham jak ty się uśmiechasz.
Mam tak jeszcze wymieniać?-Spytałam.
O tak chciała bym.
-Nie, nie trzeba.-Odpowiedział i uśmiechnął się słodko.
Przestań, bo zaraz się rozpłynę.
Włożyłam kanapkę na talerzyk i usiadłam przy stolę, spojrzałam tylko na Don’a który ruszył w stronę salonu.
* ♠ * ♠ * ♠ *
Słońce pali z nienawiścią, każe nam się chować przed swym blaskiem, by pokazać swą wielkość. Pozostawia w nas znaki, próbujemy się z nimi jednoczyć, lecz nie potrafimy, bo działają one na naszą nie korzyść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz